Spotkałam w czasie tych świąt ducha przeszłości. Osobę i obraz, który przywołał myśli:
„A co by było gdybym…”,
„Czy na pewno dobrze zrobiłam, gdy xx lat temu…”
„A przecież mogłabym teraz…”
Znasz takie momenty?
I pozwoliłam się dać ponieść przez chwilę alternatywnym scenariuszom, a potem pomyślałam „weź przestań Biegus!” (bo w myślach jeszcze ciągle mówię do siebie po panieńsku;)
„Jesteś tu, gdzie jesteś. Masz wiele i zrób z tego pożytek zamiast rozpamiętywać, co mogłoby się wydarzyć.”
A druga przygoda była nawet zabawna. Chcialam zaznać ruchowej odmiany i postanowiłam podjąć 30-dniowe wyzwanie z Mel B. – to takie intensywne ćwiczenia (przynajmniej dla mnie, bo trzeba wspomnieć, że raz prawie zemdlałam na fitnessie, a to była dopiero rozgrzewka), każde po 50 minut. Więc ułożyłam matę włączyłam wideo… i odpadłam po 12 minucie:) To nie dla mnie.
Może i marzy mi się kondycja energicznej instruktorki fitnesu ale i tak najbardziej lubię łagodną i zabawną Jogę z Adrienne, która jest sobą i zbiera kłaczki psa z maty, śmiejąc się, że to nieprofesjonalne. I czy to przypadek – ona też ma 30-dniowe wyzwanie:) (link)
I czasem zazdroszczę, że chciałabym pisać tak jak X., mieć głos jak Y., wnikliwe wnioski jak Z. i rozwijać się jak G. To nie znaczy, że nie mogę tego osiągnąć. Może i zepnę się i będę mieć. Tylko czy naprawdę chcę? I po co mi to potrzebne? Jak chcę to zrobić po swojemu?
Możesz być taki jak chcesz, żebyś tylko był sobie wierny.
Czasami bywam silną i zorganizowaną kobietą we wdzięcznej sukience, która ma czas na dobranie stroju, ugotowanie zdrowego posiłku i codzienną jogę. A czasami siedzę pół dnia w szlafroku w poplamionej czekoladą bluzce. I też jest dobrze. A Mąż to nawet mówi, że wtedy jest lepiej:)
Czy bywasz czasem tam, gdzie Cię tak naprawdę nie ma?
Wracaj jak najszybciej.