Wyobraź sobie, że stoi przed Tobą trudne zadanie – masz zrobić ważną prezentację dla dużej grupy. Nigdy tego nie robiłeś i chcesz żeby wyszło ciekawie i porywająco. Masz zamiar się przygotować, ale tydzień przed prezentacją jak na złość masz bardzo dużo pracy, wszyscy czegoś od Ciebie chcą i potem przygotowujesz się w ostatniej chwili. Wyszło tak sobie. Ale gdybyś miał więcej czasu…. Taki mechanizm może być tzw. samoutrudnianiem.
Czym jest samoutrudnianie?
To mechanizm obronny, który polega na wyjaśnianiu niepowodzeń… zanim do nich dojdzie, w pewnym sensie sami je sobie przygotowujemy i wiążemy sobie ręce zamiast działać. Często dzieje się tak z lęku przed trudnymi zadaniami, bo co się stanie, jeśli włożymy w to całe serce a jednak się nie uda? Będzie to dowód, że nie nadajemy się do tego. Zamiast tego można zrobić tylko trochę, bo było się „bardzo zmęczonym i ewidentnie nie było na to czasu”, wówczas wiadomo, że nie chodzi o nas ale okoliczności. Widać więc, że mechanizm ten służy podtrzymaniu naszej samooceny w zderzeniu z trudnościami. W skrajnej wersji samoutrudnianie może prowadzić do tego, że ogóle nie podejmujemy działań, natomiast umiemy sobie to wytłumaczyć.
Przykłady samoutrudniania:
- Pójście na imprezę przed ważnym egzaminem
- Sprzątanie przed pracą, która nas czeka, bo przecież „nie mogę nic zrobić w takim bałaganie”
- Robienie mniej istotnych zadań zamiast tego kluczowego („taki jestem zarobiony, ale gdybym nie był…”)
- Tworzenie zbyt ambitnych list do zrobienia, nerwowość z tego powodu i… nie realizowanie ich w pełni…”bo muszę odpocząć jak patrzę na to ile mam zrobić”
- Perfekcjonizm („nie zrobię kolejnego ważnego zadania, bo chcę poprawić kolory w tej tabelce”)
- itd… Może masz swoje przykłady?
Jak sobie pomóc?
Jak sobie ułatwić zamiast utrudniać? Można dla odwrócenia mechanizmu nazwać to samopomocą.
Po pierwsze uświadomić sobie swój lęk.
Czego się obawiam? Może to trudne zadanie i nigdy go nie robiłem. Boję się, co stanie się, jeśli się nie uda… albo co będzie możliwe jeśli się uda! Wtedy nie będę miał już wymówek, żeby działać. Być może zwiększą się oczekiwania co do mojej osoby, albo inaczej będę o sobie myślał. Korzystna zmiana też wymaga wysiłku zaakceptowania.
Zauważyć gdy zbaczasz z kursu.
Co robię zamiast tej ważnej rzeczy? Jak się usprawiedliwiam? Jak się tłumaczę?
Jakie czynności zastępcze wykonuję? Może sprzątam albo poprawiam materiały, żeby były doskonałe lub chodzę na kawę w pracy?
Wielki Włochaty Cel
Bardzo lubię to określenie Jima Collinsa (autora książki „Od dobrego do wielkiego”) na stawiane sobie ambitne cele. Po pierwsze trzeba taki cel określić, żeby wiedzieć po co w ogóle wstaje się rano, robić sensowne rzeczy i zmieniać coś w świecie. A potem sprawdzać czy to co robię przybliża mnie do tego celu? Jeśli chcę zrobić nową stronę internetową firmy, to w jaki sposób nowy odcinek serialu mnie do tego przybliży? Chcę mieć dobrą relację z rodziną? Jak to się ma do kłótni o brudne naczynia w zlewie?
Szukać wsparcia innych.
Może powiesz domownikom, żeby Cię sprawdzili (i że serial obejrzycie razem, gdy zrobisz to zadanie)? Albo spytasz innych jak się do tego zabierają? A może przyda się lista zadań w dobrze widocznym miejscu? Na pewno coś wymyślisz, skoro umiemy wymyślać przeszkody, potrafimy też coś na nie zaradzić:)
Zauważyłeś u siebie sposoby na samoutrudnianie?
Czy masz swój Wielki Włochaty Cel?
Co zrobisz w tym tygodniu w tej sprawie?
zdj. Wynand van Poortvliet/unsplash.com