Dziecko moim mistrzem zen

with Brak komentarzy

dziecko moim mistrzem zen

Łapię się ostatnio na tym, że bawiąc się z synkiem, myślę o tym co jest jeszcze do zrobienia, a ciesząc się cichym hotelem przy wyjeździe z pracy, już tęsknię za moimi chłopakami. W ramach akcji być tu gdzie jestem chcę więc uczyć się od najlepszych i uważnie chłonąć chwile… jak Franio. A przy okazji uczę się cierpliwości.

Dziecko moim mistrzem zen

Jedzenie

 

Każdy kęs smakuje inaczej. Można pomieszać marchewkę z mięskiem albo zjeść tylko ziemniaczki. Są dni kiedy zielone koktajle bardzo smakują, w inne dni przemawia kolor buraczany. W międzyczasie wypluć trochę na koszulkę i zobaczyć jak spływa. A ile tu możliwości badania konsystencji : czy spływa lepiąc się a może powoli kapie? Wdech i wydech.

Sprawdzanie grawitacji

 

Gdybyście się zastanawiali czy grawitacja działa, to my to co rano sprawdzamy. Ulubiona zabawa to zrzucanie rano poduszek z łóżka. Jeśli spadają ładnie, to można zejść samemu, bo to znaczy, że świat działa po staremu. Jeśli drzwiczki od zmywarki zamykają się raz, to nie znaczy, że zamkną się ponownie. Idealną głośność zatrzaśnięcia osiąga się po min. 10 powtórzeniach. Wdech i wydech.

Obserwacja ptaków

 

Co prawda za oknem fruwają głównie gołębie ale mają swoją ulubioną latarnię, daszek i różne zwyczaje które zgłębiamy. Naśladujemy też odglos „grrr”. Wdech i wydech.

„Ommm” na spacerze

 

Jest taki stan mistrza zen między eksploracją świata na spacerze i huśtawkach a powrotem do domu i drzemką. Stan pomiędzy. Stan zawieszenia. Celebrujemy go głębokim gardłowym buczeniem „ommmm” niczym rasowi jogini. Stosowanie: od 15-30 minut praktyki codziennej.

A kto jest twoim mistrzem zen i uczy cię cierpliwości?

 

Jeśli nie chcesz przegapić kolejnych wpisów, zapisz się do newslettera (wysyłam bonusy) albo polub mój fanpage

 

Zdj. Aaron Burden /Unsplash