Jedna rzecz, za którą (jeszcze bardziej) pokocha Cię mąż!

with Brak komentarzy

pokocha cie maz

Żona narzeka do pastora na swojego męża:
-Skoro twój mąż jest taki okropny, to czemu za niego wyszłaś?– pyta pastor
-Na początku taki nie był.
-To znaczy, że stał się taki dlatego, że ożenił się z tobą?

 

Właściwie to nie wiem, czy się śmiać czy płakać z tej anegdoty. Pochodzi z książki „Jaką żoną jestem?” Lindy Dillow. Mało która książka tak mną ostatnio poruszyła. Mówi o tym, jak to jest mieć cię za żonę, a nie co powinien robić twój mąż, żeby cię uszczęśliwiać. Trudne!

 

Ale bardzo mobilizuje do działania! Autorka zachęca już w pierwszym rozdziale, by stworzyć własną deklarację małżeńską – jaką żoną chcę być? Co jest dla mnie ważne? Stworzyłam oczywiście romantycznie pierwsze litery słów poszczególnych wartości były powiązane z imieniem małżonka. Podzieliłam się z nim tymi wartościami, na co on spytał „A czemu nie ma tam.. X?” „Bo to jest moja deklaracja!” Pośmialiśmy się z tego, ale..

 

Jedną rzecz zmieniłam na pewno dzięki tej książce i jest to rzecz, która ma największy wpływ na nasze małżeństwo. O co chodzi?

 

Wiesz jak czasem budzisz się rano i zaczynasz zauważać różne drobiazgi: okruszki na blacie („nie lubię sprzątać przed śniadaniem”), talerz na stole („czy naprawdę tak daleko jest do zlewu?”), plastikowa butelka w koszu na papier („czy to jest takie trudne do odróżnienia?”). Jeszcze pół biedy, że zauważasz. Ale zaczynasz się dzielić swoim strumieniem świadomości z mężem. I ja złapałam się na tym, że to jest czasami mój styl porozumiewania się. Że gdy takie rzeczy zauważam i na nich się skupiam, to z nimi w głowie zaczynam i kończę dzień. Jęczę. W takich dniach nie chciałabym być swoją własną żoną.

 

I pewnego dnia przestałam narzekać. Od poniedziałku. Świadomie skupiałam się na pozytywach. Czasami, zaciskałam zęby i gryzłam się w język a jednocześnie dziwiłam się, że ja, wielbicielka wyrażania wdzięczności, noszę ze sobą w głowie tyle narzekania.

 

Czy przestałam zauważać brudne kubki na stole? Nie, ale parę razy zgarnęłam je przechodząc, parę razy zrobił to mąż, a parę razy postały sobie na stole i nie było to takie straszne wykroczenie. Zmiana była widoczna po kilku dniach. Stałam się spokojniejsza, czulsza dla męża. Z wzajemnością.

 

Po całym tygodniu spokoju i czułości w sobotę mi przeszło i wygarnęłam mężowi kilka drobiazgów….a w poniedziałek pełna wyrzutów sumienia zrobiłam pyszne ciasto, więc wyszliśmy na tym ogólnie na plus:) W wadze również:)
Ale wiesz o co mi chodzi?

 

Narzekanie, to nie musi być twój styl mówienia. Zacznij od kilku dni bez jęczenia. I koniecznie daj znać jak było! A najlepiej znajdź do pary inną żonę, z którą się będziecie mobilizować, bo łatwo nie jest!:)

 

***

Jeśli nie chcesz przegapić kolejnych wpisów, zapisz się do newslettera, który wysyłam co miesiąc albo polub mój fanpage

 

zdj, Kawtar Cherkaoui/unsplash.com