Zanim wybuchnie konflikt…

with Brak komentarzy
 

Pomyśl o jakimś nieprzyjemnym, trudnym zdaniu, które zdarzyło Ci się powiedzieć bliskiej osobie.
I teraz wyobraź sobie, że mówisz je stojąc przy drzwiach, w zdenerwowaniu, tuż przed tym, jak nimi porządnie trzaśniesz. „Nie znoszę, kiedy tak robisz, nie denerwuj mnie, etc. ….” A teraz to samo zdanie mówisz, przytulając się do drugiej osoby, głaszcząc ją po głowie, oboje jesteście spokojniejsi i te same trudne słowa są łatwiejsze do przyjęcia z bliska. A z drugiej strony trudne słowa łatwiej jest mówić z daleka. Z fizycznego daleka, (gdy stoję blisko drzwi gotowych do zatrzaśnięcia) i psychicznego, gdy jestem już zaaferowana wyłącznie sobą i tym, jak mi źle. Łatwiej mi wtedy powiedzieć coś, czego potem będę żałować.
To moje ostatnie odkrycie w przeciwdziałaniu konfliktom. A inne?

 

Panowanie nad Czerwonym Guzikiem.

To takie zachowanie drugiej osoby, czasem jedno słowo, drobny gest, które uruchamia w nas pokłady zła i ciemności. Czasem przypomina nam o jakimś wydarzeniu z przeszłości, może relacjach w naszym domu, oczekiwaniach co do tego, jak powinien zachowywać się mężczyzna czy kobieta. O naszych najgorszych wyobrażeniach, do czego może być zdolna ta osoba albo my sami. Dobrze wiedzieć, co jest takim naszym Czerwonym Guzikiem, powiedzieć o tym drugiej osobie, a kiedy jesteśmy blisko jego wciśnięcia, zatrzymać się, nie mówić przez chwilę nic … albo zamknąć się w łazience.

 

A może by tak… pokochać czyjąś słabość?

Ostatnio zrobiłam takie ćwiczenie umysłowe. Pomyślałam o czymś, co mnie bardzo denerwuje u Męża. A potem o tym, że być może to się nie zmieni do końca życia. Tak już po prostu zostanie. I czy jestem gotowa, żeby to w nim pokochać. Albo nauczyć się to akceptować. I tak nad tym medytuję i myślę, że jest na to szansa. Że może nawet zobaczę w tym jego potrzeby, dlaczego tak robi, co jest w tym dla niego ważne?

 

A ja czym irytuję ludzi?

To najtrudniejsza część. Usłyszeć, co trudnego ktoś mówi o Tobie. Odkryć dlaczego tak się zachowujesz. I potem to zrozumieć i sobie z tym poradzić. Zadanie chyba na całe życie.

 

Moja intencja.

Po co mówię, to co mówię? Żeby się otworzyć, lepiej zrozumieć drugą osobę. A może by coś udowodnić, ulżyć swoim emocjom, odegrać się, aby ktoś poczuł jak cierpię i cierpiał tak samo? (to taka pokręcona potrzeba empatii…)

 

 

Uruchamianie pokładów miłości… zanim coś powiem.

Mówię prawdę, nie ukrywam, nie ugładzam tego, co chcę powiedzieć. Ale chcę, żeby to była „prawda w miłości”. Więc uaktywniam wszystkie pozytywne uczucia w stosunku do tej osoby, zakładam jej dobre intencje. I wracam do początku, do kroku pierwszego, żeby zawsze być blisko…

Jakie masz sposoby, by przeciwdziałać konfliktom? Podziel się!

Jeśli nie chcesz przegapić kolejnych wpisów, zapisz się do newslettera (wysyłam bonusy) albo polub mój fanpage