Obrazek z ostatniej niedzielnej mszy: starsza pani, poruszająca się z widoczną trudnością, powolnym krokiem dochodziła do ławki. Była już blisko i podniosła z wysiłkiem nogę, kiedy osoba, z którą przyszła (może jej córka), chciała ją wesprzeć i wzięła ją pod ramię. Starsza pani z wyraźną złością i energicznie strząsnęła jej rękę ze swojego ramienia, jakby chciała powiedzieć „chcę sama!”. Zasmucił mnie ten widok. I pomyślałam, że to odrzucenie pomocy, to też odrzucenie miłości, którą ktoś chciał okazać.
Dlaczego odrzucamy pomoc?
- Chcemy zrobić wszystko sami, bo uważamy, że zrobimy to najlepiej, a to przecież pycha!
- Nie chcemy, okazać że sobie z czymś nie radzimy, bo to przecież słabość!
- Nie umiemy prosić o pomoc
- Boimy się odmowy
- Nie chcemy kogoś obciążać swoimi problemami
- Dopiero, kiedy czujemy się zmęczeni, stwierdzamy, że dość na dziś, że „zasłużyliśmy” na odpoczynek
Znam wielu ludzi, którzy wydają się
szczęśliwi i spełnieni, mają w stosunku do siebie wysokie oczekiwania,
ale na codzień są przemęczeni, bo nie chcą prosić o pomoc, chcą być
samowystarczalni i doskonali w każdym obszarze. A ludzie, od których odmówimy
przyjęcia pomocy, mogą się poczuć sfrustrowani, niepotrzebni, odrzuceni.
szczęśliwi i spełnieni, mają w stosunku do siebie wysokie oczekiwania,
ale na codzień są przemęczeni, bo nie chcą prosić o pomoc, chcą być
samowystarczalni i doskonali w każdym obszarze. A ludzie, od których odmówimy
przyjęcia pomocy, mogą się poczuć sfrustrowani, niepotrzebni, odrzuceni.
Może znacie takie przypadki – zmęczone młode mamy, które chcą jeszcze upiec i ugotować coś pysznego, a potem wybuchają złością, kiedy drobny szczegół nie idzie po ich myśli. Mężczyźni, którzy nie chcą spytać o drogę i wolą błądzić godzinami w trasie. Sama też mam wiele cech osoby „samowystarczalnej”, ale uczę się prosić i przyjmować pomoc. I kiedy się udaje, to bardzo przyjemne uczucie gdy cieszę się wsparciem od innych i czuję się zaopiekowana.
A ty dajesz sobie pomagać?