Ten wpis zrodził się z rozpaczy. Rozpaczy, gdy patrzę na kurczący się czas i szukam sposobów na jego lepsze wykorzystanie z małym dzieckiem u boku. Jak mieć więcej czasu z małym dzieckiem? Może znacie inne sposoby?
1. Szkoda mi czasu na ludzi, którzy nie mają czasu dla mnie
Nie zabiegam już o kontakt z osobami, które nie odzywają się miesiącami. Macierzyństwo zdecydowanie zweryfikowało mi kilka znajomości w realu (mam ich teraz mniej ale są dla mnie cenniejsze). Zmienił się też sposób, w jaki spędzam czas online (wchodzę, robię co mam zrobić, rzaaaadko gadam na czacie z przyjaciółkami lub siostrą wieczorem, gdy nie mamy spania:). Więcej śpię i czytam. A przyjaciele wiedzą, że jeśli nie odpiszę od razu, dam znak życia na drugi dzień.
2. Zamrażam wszystko, co znajdę na swojej drodze
„Gdzie jest ten gulasz co został z obiadu?” „Zamroziłam”. „A ten kawałek kurczaka?” „Też!” to takie standardowe dialogi u nas w domu:) Są takie dni, kiedy gotuję tylko raz w tygodniu, bo mam duże zapasy w zamrażalniku. Przydają się zwłaszcza w upalne dni, kiedy stanie przy kuchni jest jak pierwszy stopień piekła.
3. Kurier i dostawca członkami naszej rodziny
No… może przesadzam. Ale dobrze znamy już ofertę jedzenia i zakupów na dowóz w naszej okolicy. Nie czuję się też gorszą matką przez to, że moje dziecko zje obiad ze słoiczka. Większość rzeczy dla siebie kupuję też online, łącznie z ubraniami. Nie ogranicza mnie wtedy lokalizacja i nawet jeśli od czasu do czasu coś zwracam, to jest to o niebo lepsze niż chodzenie po sklepach.
4. Pracuję mądrze, a nie ciężko
Szukałam ostatnio miejsca na urlop (kryteria: dobre jedzenie, blisko, natura i cisza czyli idealne warunki dla leniwych i zmęczonych rodziców). Pewnie i mogłabym przeszukać kilka blogów, wejść na forum, poszperać w internecie, ale zamiast tego zapytałam o polecenia takich miejsc znajomych na fb i polecili mi kilka cudnych i wybraliśmy nasze ulubione w kilka godzin!
5. Robię to, co mogę z dzieckiem.
To zaskakujące, ile jestem w stanie zrobić z dzieckiem. Wizyty na poczcie, w aptece i w osiedlowym sklepie dzieją przy okazji spaceru. Mycie naczyń i ogarnianie codziennych spraw, nawet krótkie telefony jestem w stanie wykonać, gdy Dziedzic bawi się w leżaczku. Wymaga to czasem jego zabawiania. Opowiadam i pokazuję, co robię lub wydaję odgłosy „halo, halo” gdy dzwonię, (bawi to nas oboje, rozmówców czasem też:), zwykle jest cierpliwy i zaciekawiony.
6. Czas zabawy jest na 100%
Kiedy się krzątam, to dzielę swoją uwagę, ale gdy się bawimy, albo spacerujemy i oglądamy świat, to jestem z dzieckiem na 100%. Nie sprawdzam wtedy telefonu, nie czytam. I wiem, że daje to efekty, bo chwila zabawy daje Dziedzicowi poczucie mojej obecności i bezpieczeństwo, podobnie jak usypianie i zabawa bez zerkania na zegarek. Podejrzewam, że dzieci mają jakiś wykrywacz wielozadaniowości i się na nią nie godzą.
Więcej sposobów nie pamiętam, żadnych nie żałuję, jeśli masz swoje,
podziel się, nie bądź sknerą:)
Przygotowuję kurs on-line o dogadywaniu się w rodzinie. Jeśli
chciałbyś wiedzieć o nim więcej, zapisz się na Błyskowy Newsletter (wysyłam go raz w miesiącu i w każdej chwili możesz się wypisać).