Bogata Humanistka – o wzmacnianiu kobiet, pracy i talentach

with Brak komentarzy
zdj. Karol Nycz
Z Martą spotkałam się tuż po Dniu Kobiet przy pizzy, rozmawiałyśmy o zmianie ścieżki zawodowej, wzmacnianiu kobiet, malowaniu i o tym, kim jest bogata humanistka.

 

Cześć Marta, dzięki za spotkanie. Chciałam cię najpierw spytać o twoją przeciekawą drogę zawodową – byłaś archeolożką, a jesteś szefową IT. Jak to się stało?

Skończyłam studia magisterskie na archeologii, poszłam na doktorat w tym kierunku, ale też równolegle na studia licencjackie z IT, bo ta dziedzina też mnie pasjonowała. Po studiach pracowałam w Polskiej Akademii Nauk. Idąc na archeologię chciałam być jak Indiana Jones w spódnicy, czy raczej jak Lara Croft. A rzeczywistość po tych studiach wyglądała tak, że mogłaś pracować w muzeum lub na uczelni, gdzie stanowiska są dość ograniczone. Podjęłam jednak próbę i rozpoczęłam pracę w Polskiej Akademii Nauk. Profesor, u którego pracowałam jako asystent i miałam pisać doktorat, był jak żandarm, kontrolował każdą minutę mojej pracy, kazał mi prowadzić dziennik i czytać listę książek, z których mnie przepytywał, a ja nie znoszę być kontrolowana do dziś! Byłam na przykład na spotkaniu z kolegą z innej działki – on średniowiecze, a ja neolit, więc nie mieliśmy wspólnych tematów naukowych i co miałam sobie wpisać do dziennika? Biegunka? Dramat! Porzuciłam więc PAN i kontynuowałam doktorat na Uniwersytecie Jagiellońskim. Lubiłam uczyć studentów, ale niestety nie było dla mnie etatu naukowego na uczelni po ukończeniu doktoratu, a dodatkowo mój profesor miał inną wizję mojej dalszej działalności, więc odeszłam.
W międzyczasie imałam się różnych prac. np. byłam przedstawicielem handlowym sprzedającym kserokopiarki, sprzedawcą puchatych misiów w Londynie. Pracowałam też w firmach IT najpierw jako asystentka, a potem w dziale sprzedaży i szkoleń, też jako technical writer oraz tester. Jedna z prac jako tester i trener dała mi najwięcej, do tej pory korzystam z tego, czego się tam nauczyłam, choć trwało to tylko rok. Każdego dnia idąc do pracy myślałam co się tam nowego pojawi i czy sobie poradzę. Byłam jedyną dziewczyną wśród 30 chłopaków, ale byli bardzo pomocni, rozkminialiśmy wspólnie różne problemy, np. z obszaru user experience, czyli jak ludzie patrzą i korzystają ze stron internetowych.
Po równolegle robionym i ukończonym doktoracie trafiłam do aktualnej firmy, a w międzyczasie wyszłam za mąż, urodził się mój syn. Po powrocie z macierzyńskiego zostałam szefową globalnego działu aplikacji, dużo podróżowałam (m.in. do Chin, Japonii i Indii). Na szczęście zbiegło się to akurat z fazą „na tatę” u syna. Przed planowaniem dziecka też umawialiśmy się z mężem, jaki moment i układ logistyczny będzie najlepszy. On wtedy założył swoją firmę, dzięki czemu miał większą elastyczność. Teraz jestem na stanowisku deputy Chief Information Officer i jestem odpowiedzialna za wszystkie nasze globalne działy IT (infrastruktury, bezpieczeństwa, aplikacji i danych).

 

Imponująca droga. A jakie talenty wykorzystujesz w pracy?

Pomaga mi mój talent Uczenia się, Osiągania, Aktywatora, Indywidualizacji i Input* (*odnosimy się tu do mocnych stron Gallupa). Moja firma bardzo ceni też proaktywność i chęć uczenia się. Nawet na pierwszej rozmowie z przełożonym powiedziałam: „dwie rzeczy są dla mnie bardzo ważne więc proszę to zapamiętać: wyrosłam już ze stanowisk w rodzaju asystent i pomocnik, a druga rzecz jeszcze ważniejsza, że gdy kiedyś przyjdę do pana i powiem, że mam nudne zadania, to musi pan szybko coś zrobić, bo się zwolnię”. Uśmiechnął się ale nie minęło pół roku, gdy zwolniło się miejsce asystentki i project manager próbował mnie w to wkręcić, ale odmówiłam. Powiedział „to jeszcze zobaczymy” i poszedł do mojego szefa. Dzwoni do mnie szef za pół godziny i mówi ”wiesz po co dzwonię? Ja na to: „domyślam się, ale pamiętasz co ci mówiłam na rozmowie kwalifikacyjnej?” on na to „tak pamiętam, tak tylko dzwonię, no to cześć.” Project manager wrócił wściekły i stwierdził, że nie wie co zrobiłam szefowi, bo ten stwierdził, że nie ma możliwości żebym została jego asystentką.
Talent indywidualizacji pomaga mi też w pracy opartej na relacjach, podobnie jak wykształcenie humanistyczne i umiejętności zarządzania ludźmi, choć empatię mam ostatnią w talentach, ale jestem bardzo sprawiedliwa. Miałam kiedyś pracownika w zespole, trudno mu szło, uczył się a po weekendzie było zupełnie tak jakby wszystko zapominał. Powtarzałam z nim dziesiątki razy, byłam wściekła, ale tego nie pokazywałam. Na spotkaniach, gdy wychodziły jakieś jego błędy, brałam wszystko na siebie albo zrzucałam na system. Po jakichś 8 miesiącach załapał, potem awansował, dopingowałam go, by się rozwijał. Gdy byłam na urlopie macierzyńskim, on przejął mój dział, a gdy wróciłam powiedział mi: „zanim poszłaś, szczerze cię nienawidziłem, bo powtarzałaś jak mantra to samo. Wiedziałem, że dużo mi brakuje. Gdy poszłaś, poczułem na własnej skórze to, co ja tobie robiłem. Musiałem świecić oczami za błędy pracowników, uczyć ich, powtarzać tysiąc razy, miałaś do mnie świętą cierpliwość, dziwne, że nigdy się na mnie nie wydarłaś, ja samego siebie bym po miesiącu zwolnił!”

 

Czego nie lubisz w swojej pracy?

Długiego przeciągania decyzji, uzgadniania na dziesiątą stronę, lubię analizować, wyciągnąć wnioski i działać. Chyba tylko tego. Mamy fajne, międzynarodowe środowisko i super ludzi.
Jestem też wyczulona na nierówności damsko-męskie, jestem wojującą feministką. Moi wysoko postawieni koledzy mówią mi „spójrz na siebie, jesteś świetnym przykładem” kobiety na wysokim stanowisku. Tak, odpowiadam im, ale ja jestem jedna na wielu mężczyzn. Myślę, że pomogło mi to, że w domu dostawałam zawsze ogromne wsparcie. Dla mojego ojca byłam przede wszystkim człowiekiem, a np. robienie prawa jazdy było dla mnie jak oddychanie, choć byłam jedną z trzech dziewczyn na 40 facetów. „Gdzie one wszystkie są?” – myślałam na egzaminie.

 

Wspomniałaś o humanistce, tak się definiujesz?

Humanista to dla mnie ktoś kto ma wykształcenie humanistyczne lub zdolności w tym kierunku, czyli umiejętności komunikacyjne, badawcze, interpersonalne, czy językowe, ale też sposób patrzenia na świat, gdzie człowiek jest w centrum. Mam też analityczny umysł, lubię logiczne wywody, bo matematyka przecież też zawsze stała blisko humanistyki. W szkole wszyscy humaniści twierdzą, że są słabi z matematyki, ja na moich studiach informatycznych też bałam się matematyki. Uczyła nas wtedy młoda dziewczyna i miała super podejście. Okazało się, że jestem orłem matematycznym, tak to polubiłam! Byłam w szoku! A przecież w matematyce chodzi o sposób myślenia i zrozumienie. I dopóki nie spróbujesz czegoś, to nie wiesz jak to jest – jak z malowaniem, na zajęciach to często dziewczyny mówią, „ja nie umiem malować”, a faceci częściej działają i nie przejmują się tak opinią innych.

 

Prowadzisz profil Bogata Humanistka, jak to się dla ciebie łączy?

Chciałam zająć się czymś, na czym się dobrze znam i w czym mogę pomóc innym kobietom, więc wykorzystałam mojego Learnera i fakt, że jestem kursoholikiem i mam dużo kursów skończonych (ale też zakupionych, choć aktualnie mam detoks od kupowania). Chcę odczarować mit słabej humanistki w opozycji do ścisłowca, bo często kobiety po kierunkach humanistycznych słyszą „jak ty sobie poradzisz? Lepiej szukaj bogatego męża”. To wynika z założenia, że umysł humanistyczny ma być gorszy, dawać słabe szanse na dobrze płatną pracę, a to jest bzdura, z którą walczę.

 

Jak mówienie z politowaniem, że ktoś jest wrażliwy to automatycznie oznacza, że będzie mu ciężko w życiu.

Tak. Myślę, też, że ludzie nie lubią mówić o pieniądzach lub ile zarabiają.

 

 

A nawet mają trudność z przyznaniem się, że dobrze mi się powodzi, zwykle narzekamy.

Tak. A mój analityczny umysł sprawdził, że w Polsce zamożność to zarabianie od 7 tys. na rękę na jedną osobę w gospodarstwie, a bogactwo definiuje się od 30 tys. brutto na osobę w rodzinie. Jeśli zarabiasz 10 tys. brutto jesteś w 10% ludzi, którzy zarabiają w Polsce najwięcej. Gdy startowałam z tym projektem chciałam sprawdzić, jaki jest odbiór połączenia tych słów „bogata humanistka” wśród kobiet. Okazało się, że niektórzy uważają, że to jest oksymoron, że humanistka może być co najwyżej bogata duchem, że to nie przystoi poczciwej humanistce. Ale wielu osobom się to podobało, a jedna dziewczyna, która najpierw skrzywiła się na to połączenie po jakimś czasie wróciła do mnie pisząc, „W sumie to czemu nie? Mogę być bogatą humanistką!”.
Stwierdziłam, że mogę pokazać, jak wykorzystywać swoje umiejętności, np. po studiach socjologicznych, filozofii, czy polonistyce, że np. możesz być copywriterką, testerką, Scrum masterką, managerką. Zwykle IT kojarzy się ludziom tylko z programowaniem, ale jest dużo stanowisk, gdzie potrzebne są interakcje z ludźmi. Zwłaszcza jeśli w przyszłości coraz więcej rzeczy będzie zautomatyzowanych, to humanistki w IT będą potęgą! Humanistki są też wszechstronne i zainteresowane różnymi rzeczami. Przecież w starożytnej Grecji i Rzymie ci ludzie byli na topie!

 

Co będzie się działo w ramach projektu Bogata Humanistka?

Planuję kursy dla kobiet humanistek, które chciałyby zmienić ścieżkę zawodową oraz wsparcie w zdefiniowaniu umiejętności, które mają. Chcę pokazywać jak można wykorzystać posiadane umiejętności humanistyczne oraz jakie będą trendy w przyszłości. Jakie są możliwości po konkretnych studiach i jakie pieniądze możesz zarobić? Czyli będzie to pomoc w dojściu do bogactwa. Stykam się z osobami, które uważają, że nic nie umieją, są wypalone po wielu latach pracy, ale nie uświadamiają sobie, ile już zrobiły. Ostatnio rozmawiałam z koleżanką, która czuła się wypalona w pracy na uczelni. Dopytywałam: „Zarządzałaś budżetem, prowadziłaś granty i planowałaś ilu potrzebujesz ludzi na projekt? To w świecie poza uczelnią twoje umiejętności nazywają się zarządzanie projektami”. Pytam dalej – „ile znasz języków?” Okazało się, że trzy i to bardzo rzadkie – wiele firm przyjęłoby ją z otwartymi ramionami, a ona uważała, że niewiele umie. W naszej rozmowie coraz szerzej otwierała oczy, widząc, jakie ma możliwości.

 

Skąd taka niepewność co do swoich umiejętności?

Według mnie bazą pewności siebie jest wysokie poczucie własnej wartości, a to można wypracować, nawet jeśli – jak mojej koleżance – ojciec powtarzał, że zawsze będzie musiała liczyć na innego mężczyznę, bo nic nie umie. Jeśli bazujesz na swoich doświadczeniach, widzisz, co ci dobrze poszło, to możesz się sama wzmacniać. Jeśli chcesz podwyżkę, wypisz najpierw co robiłaś, z czego jesteś zadowolona, założę się, że wyjdzie ci lista na kilometr, a jeśli jesteś matką to dodatkowo ogarniasz też kryzysowe zarządzanie i codzienne negocjacje, jedną ręką niesiesz zakupy, a nogą zamykasz bagażnik. Pytaj o podwyżki, co najgorszego może się stać? Najwyżej jej nie dostaniesz! Ja też przed udaniem się na macierzyński zapowiedziałam, że po powrocie oczekuję wyrównania pensji. Mówiłam wprost, żeby sobie nie myśleli, że po powrocie z macierzyńskiego będę się obawiać o pracę, najwyżej znalazłabym nową. I dostałam to, co chciałam. Chciałabym, żeby kobiety zaczęły być odważne i pyskate, ale niestety częściej jest tak, jak powiedziała moja koleżanka „chłopcy są uczeni do bycia odważnymi, a dziewczynki do bycia perfekcyjnymi” i dodatkowo cierpimy na tzw. syndrom oszusta: myślimy, że musimy wiedzieć 100% rzeczy, skończyć kolejne cztery kursy, żeby się w ogóle odezwać.
Dodatkowo według raportu, który ostatnio czytałam aż 60% kobiet pracujących w IT nie wie ile zarabiają ich koledzy. A często mamy tu do czynienia z tzw. gender salary gap, czyli różnicą między tym, ile zarabiają obie płcie. Warto się orientować, co dzieje się w twojej branży, czytać raporty płacowe, rozmawiać z ludźmi.

 

Jak ty to wszystko łączysz? Odpowiedzialne stanowisko, rodzina i czas na swoje pasje jak malowanie.

Pomaga mi przemyślenie i połączenie logistyczne. Mój mąż nie „pomaga mi w domu” tylko działamy jak dobry tandem i zastępujemy się, jesteśmy partnerami. Czuję wielkie wsparcie z jego strony, mówi mi często, że jest ze mnie dumny i to dla mnie ważne. Rozmawiamy, kto może zostać z chorym dzieckiem, myślimy do przodu, mamy też w razie potrzeby zaprzyjaźnioną nianię. Pomaga nam też z mężem fakt, że jesteśmy w podobnych branżach, rozumiemy swoje awaryjne sytuacje, możemy też o wszystkim porozmawiać: o silnikach, kwiatkach na taras i pracy. Co do malowania, zawsze to lubiłam, już od podstawówki, rozluźniam się przy tym. Myślę, że istotne jest też to, że lubię swoja pracę, ale też umiem szybko odcinać się od niej i ‘przepinać’ na inny temat. Co ciekawe w zeszłym roku odcięłam się na urlopie przez 3 tygodnie od pracy, ale dziwne, bo byłam mimo wszystko zmęczona. Po powrocie wielu rzeczy zapomniałam, niemal jak po 5 latach urlopu, miałam kolejne 3 tygodnie na rozbieg. Wolę więc na urlopie zerknąć na chwilę i wiedzieć, co się dzieje, ale potem się odciąć. Chyba mam tak, że trzymanie umysłu na wysokich obrotach dobrze na mnie działa. Może to ten Learner, który lubi się uczyć.

 

A co daje ci błysk w oku?

Lubię wspierać ludzi. Uwielbiam, jak nawet po paru latach ktoś do mnie wraca, że to, co powiedziałam mu pomogło. Daje mi to satysfakcję, i nie chodzi tu o wzmacnianie mojego poczucia wartości, bo wiem, co robię dobrze, ale lubię widzieć, że ludzie są zadowoleni. Błysk w oku to dla mnie inni ludzie!

 

Dziękuję ci za rozmowę!

Jeśli zainteresowało cię to, co robi Marta zerknij na jej profil Bogata Humanistka na Instagramie.

 

Inne wywiady z cyklu #ludzieZbłyskiem przeczytasz tutaj.