Czego nigdy nie powiem mojemu synowi
Są takie zdania, których staram się unikać, mówiąc do mojego dziecka. Sprawdź, czy są na tej liście Twoje ulubione zwroty. Przeczytasz też o wrażliwych mózgach męskich, ładnych dziewczynach i o tym, czy zawsze trzeba zjadać mięsko do końca:D
„Nic się nie stało”
Raczej pytam, co się stało (nawet gdy słyszę najbardziej działający na nerwy rodzaj buczenia). Jeśli dziecko tak robi, to znaczy, że coś nie gra, czegoś potrzebuje, inaczej nie umie. Mówienie, że to nic, byłoby ignorowaniem potrzeb, które dziecko komunikuje jak umie. Nie mówię, że jestem na każde żądanie, bo czasem przy humorzastym dniu, najlepiej działa ignorowanie niektórych zachowań, wtedy mijają najszybciej.
„Nie złość się”
Mówił ci ktoś kiedyś, że nie powinnaś się czuć tak jak się czujesz? Albo „uspokój się”, „nie denerwuj się”. Jak to działa? Zwykle wcale, prawda? Gdy przeżywamy intensywne emocje, włącza się tzw. „mózg gadzi”, czyli pierwotne cześci naszego mózgu: jądra migdałowate, podwzgórze i hipokamp, które odpowiadają za wyszukiwanie zagrożeń i obronę organizmu, podejmując decyzję o „walce lub ucieczce”. Blokuje to racjonalne myślenie, planowanie i rozwiązywanie problemów, za które odpowiedzialna jest głównie kora mózgowa. Czyli kiedy atakują gady, potrzebujemy najpierw ochłonąć, zrobić sobie przerwę, przytulić się. I to właśnie robię z Franiem zamiast mówienia, żeby przestał się złościć.
„Nie płacz, chłopaki nie płaczą”
I inne wersje tego samego zdania: „taki duży chłopak, nie powienieneś płakać”. Z badań wynika, że chłopcy są tak samo jeśli nie bardziej wrażliwi emocjonalnie jak dziewczynki. W 2000 roku Sebastian Kraemer opublikował badanie „The Fraglile Male”, z którego wynika, że jeszcze w w brzuchu matki mózgu chłopca silniej niż dziewczęcy reaguje na depresję matki i jej stres. Chłopcy mają też wyższy od dziewczynek poziom kortyzolu (poziomu stresu) w sytuacji trudnego porodu, gdy byli oddzieleni od opieki matki lub jeśli opiekun nie reagował na ich potrzeby.
A do tego dochodzi ten szkodliwy streotyp – Kraemer pisze, że rodzice chłopców rzadziej reagują na ich potrzeby, zakładając, że chłopcy potrzebują mniej czułości i przytulania niż dziewczynki, że powinni sobie „radzić”
„Podoba ci się ta dziewczyna? Bardzo ładna!”
Nie chciałabym, żeby Franio patrzył na dziewczyny przede wszystkim pod kątem ich urody. Mam nadzieję, że gdy przyjdzie ten wiek, gdy mama nie będzie już najwspanialszą kobietą w jego świecie?, to powstrzymam język i spytam go raczej „a co w niej lubisz?”, „jak lubicie spędzać razem czas?”, „jakie ma zainteresowania?”.
„Nie chcesz się przytulić? Będzie mi smutno”
Staram się od początku pokazywać Franiowi, że każdy ma swoje potrzeby i granice, że można nie chcieć się przytulać, dawać całusów, można nie mieć na coś ochoty i druga osoba nie powinna się o to obrażać i wzbudzać w nas wyrzutów sumienia.
„Jak nie będziesz grzeczny, bo ten pan Cię zabierze”
Straszenie obcymi ludźmi, to wg mnie chyba jedna z gorszych rzeczy, które można zrobić dziecku, żeby zachwiać jego poczuciem bezpieczeństwa. Tym bardziej w połączeniu z szantażem, że „masz być grzeczny” bo inaczej… Często dziecko nie wie, co mamy na myśli mówiąc „grzeczny”, jeśli chcemy zmienić zachowanie dziecka, lepiej wskazać jakie konkretnie zachowania chcemy zmienić np. „nie ciągnij kota za ogon” albo „nie stukaj kijem od szczotki w pralkę” (prawdziwe historie).
„Dorosłych trzeba zawsze słuchać”
Chciałabym uczyć moje dziecko myślenia i zaufania do swoich potrzeb, a nie ślepego posłuszeństwa. Dorośli też mogą się mylić a wpajanie dziecku zasady, że dorośli mają zawsze rację może nie sprzyjać jego bezpieczeństwu. Dlaczego? A co jeśli dziecko spotka osobę, która będzie chciała mu zagrozić? Czy również ma jej słuchać? A co jeśli – skrajny przypadek – osoba molestująca umówi się z dzieckiem, że to „tajemnica, o której nie wolno nikomu mówić”? W końcu to dorosły, którego trzeba zawsze słuchać, prawda? Więcej o dbaniu o swoje granice, pisze Agnieszka Stein w swojej książce „Nowe wychowanie seksualne”, o której pisałam tutaj.
„Bo tak!”
Najkrótszy i najgłupszy argument. Nie mówi nic, ale pokazuje władzę, że to ja decyduję i nawet nie muszę się tłumaczyć.
„Musisz zjeść do końca”
Wmuszanie w dziecko posiłków to jeden z najczęstszych sposobów łamania jego granic. Czy gotowanie smacznego obiadu, którego dziecko nie tknie jest frustrujące? Jasne, że tak! Ale czy ty lubisz jak się ciebie zmusza do czegokolwiek? Stąd już tylko parę kroków do jedzenia „bo wypada, bo mama się napracowała, bo jesteśmy w gościach”. Może być przecież tak, że dziecku nie odpowiada pora i smak jedzenia, może nie być głodne. Dla mnie jest ok, jeśli zjadło tylko parę kęsów, jeśli nie chce jeść wcale, prędzej czy później zgłodnieje i wróci, nie spodziewam się, że przez kilka godzin padnie z głodu. Sama pochodzę z rodziny, gdzie było pięcioro dzieci, więc jeśli czegoś nie zjadłeś od razu, potem mogło już nie być? staram się uczyć też takiej podstawowej odpowiedzialności moje dziecko: nie chcesz? Ok, ale nie będę gotować drugiego obiadu. Powiedz, gdy będziesz chciał zjeść (a jesteśmy już na etapie, że może powiedzieć sam, a czekam na etap – to możesz zrobić sobie sam kanapkę:)
Masz takie zdania, których unikasz w stosunku do dzieci?
Jeśli nie chcesz przegapić kolejnych wpisów, zapisz się do newslettera albo polub mój fanpage