Siedziałam ostatnio w autobusie obok mamy dwójki dzieci, którą kojarzę ze spacerów w okolicy. W ciągu 20 minut drogi trzy razy zadzwonił do niej mąż (nie podsłuchiwałam, ale siedziałam obok😊) z pytaniami gdzie jest serek, ubranie dzieci i ponownie, gdzie jest serek bo jednak nie znalazł i ktoś chyba zjadł. Kobieta przez zaciśnięte zęby tłumaczyła mu, żeby się ogarnął. Czułam jej złość niemal przez skórę. I pomyślałam o innych powodach, dla których my kobiety jesteśmy wściekłe. Mam nadzieję, że wpis będzie oczyszczający dla pań, a dla panów odkrywczy.
Mylę wściekłość ze zmęczeniem
Bo za dużo biorę na siebie, chcę jeszcze pozmywać zanim wyjdę, zrobić kanapki. To tzw. obciążenie mentalne, którego częściej doświadczają kobiety niż mężczyźni, czyli stan, w którym musimy pamiętać o wywiadówkach, listach zakupów i najbliższym rachunkach.
-
Czy biorę sobie czasem wolne bez okazji ? Wagary z pracy?
-
Czy proszę o wsparcie, pomoc, czas i kontakt?
-
Czy mam czas tylko dla siebie, w ciszy, gdy nie przewijam nowych wiadomości, instagrama i fb?
-
Czy jeszcze pamiętam jak odpoczywać bez robienia z tego widoczków na insta? (Ok, sama czasem chcę uchwycić jakiś moment, ale posta robię zwykle później)
-
Kiedy ostatnio się nudziłam? A może pielęgnuję mit zajętości, że zawsze trzeba coś robić?
-
Czy umiem śmiać się z siebie, gdy mi coś nie wyjdzie?
-
Kiedy się rozluźniam?
-
Co robię dla zabawy? Kiedy ostatnio się dobrze bawiłam?
Bo mam poczucie straconego czasu
Może złoszczę się na korki zamiast posłuchać audiobooka skoro i tak stoję. Może zgadzam się na spotkania z ludźmi, których energia mnie drenuje.
-
Co robię w ciągu dnia?
-
Jak i kiedy tracę czas?
Mam przekonanie, że nie wolno być wściekłym
Może uważam, że pokazywanie emocji w pracy jest nieprofesjonalne? Tylko jakimś trafem krzyczę potem na dziecko zbyt głośno albo odburkuję mężowi. Alice Miller psycholożka, autorka książki „Dramat udanego dziecka” pisze o tym, że w wychowaniu dzieci rodzice często odmawiają dzieciom prawa do przeżywania negatywnych emocji, zaprzeczają im. Czasem też w trosce o dobre wychowanie (mów dzień dobry, dziel się, siedź prosto, nie biegaj, powiedz przepraszam) w dobrej wierze zmieniają jednak „autentyczne ja” dziecka na „ja” społecznie akceptowalne. Uczymy się tego, jako dzieci i wnosimy to w dorosłość odcinając emocje i nieakceptowane części siebie (złość, zazdrość). Smuci mnie, że mówimy często o naszej kobiecej wrażliwości i empatii, jako jakimś upośledzeniu, a o emocjach, które są dla nas ważnym sygnałem z ciała, jako wstydliwej części, którą należy odciąć.
-
Jakie emocję i stany podtrzymuję i karmię?
-
Jakich emocji się wstydzę? Mojej wrażliwości? Łatwego wzruszania się?
-
Komu i czego zazdroszczę?
Bo on mnie zdenerwował i powinien przeprosić.
Jesteś odpowiedzialna za własne emocje. A jeśli nie przeprosi, jak długo chcesz się frustrować i przenosić odpowiedzialność za swoje emocje na kogoś?
Bo chcę, żeby się domyślił, że jestem zła.
Jeśli czegoś chcesz, to o to poproś (przytul mnie, posłuchaj przez chwilę, nie mów do mnie teraz). Nie miej pretensji, że ktoś cię nie rozumie, jeśli mu tego nie ułatwiasz.
Nasza złość to ważny sygnał. Znak naszych niezaspokojonych potrzeb. Warto jej słuchać i zastanawiać się, o czym nam mówi. Kontrolować swoje reakcje (nie zaczynać poważnych rozmów w dużej złości, nie wypominać spraw sprzed lat, nikogo nie drapać i nie bić:) ale dać upust swoim emocjom, zobaczyć je i zrozumieć.
A ty dlaczego jesteś wściekła?
Jeśli chciałabyś popracować nad tym tematem ze mną zapraszam na sesje przez Skype, napisz na kontakt@zblyskiemwoku.pl.
Jeśli nie chcesz przegapić kolejnych wpisów, zapisz się do newslettera albo polub mój fanpage